Gmina buduje stację narciarską. ”Nie rzucamy się do basenu na główkę”
WAŃKOWA / GMINA OLSZNICA. W ocenie biznesowej wyciąg narciarski położony poniżej 1000 m n.p.m. to ryzykowana inwestycja. Gmina Olszanica porwała się jednak na takie przedsięwzięcie. W Wańkowej powstaje kompleks Centrum Turystyki Aktywnej i Sportu Bieszczad-Ski.
Dorota Mękarska
– Obserwujemy ten stok od lat – zauważa wójt Krzysztof Zapała. – W zeszłym roku, gdy praktycznie nie było zimy, śnieg zalegał na ¾ jego długości.
– Pomysł jest ryzykowny, ale my to ryzyko oszacowaliśmy – dodaje Robert Petka, zastępca wójta w gminie Olszanica. – Przeanalizowaliśmy dane z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej z ostatnich 30 lat.
Okazuje się, że w dolinie wsi Wańkowa panuje specyficzny mikroklimat. Temperatury są tu o 2-3 st. C niższe niż po sąsiedzku. Władze gminy Olszanica od lat obserwowały zaleganie śniegu na stoku i na tej podstawie wzięły się z tym projektem stacji narciarskiej za bary.
– To nie jest tak, że rzucamy się do basenu na główkę – obrazowo mówi Robert Petka. – Korzystaliśmy z pomocy ekspertów, i to z wysokiej półki. Klucz do sukcesu tkwi też w jak najlepszym systemie naśnieżania. Nawet jak śniegu jest mało, to przy odpowiednich temperaturach stok zawsze można naśnieżyć.
Na początku były marzenia
Informacje o budowie stacji narciarskiej w Wańkowej wzbudziły różne reakcje. Od pukania się w głowę po entuzjastyczne komentarze. Samorządowcy z Olszanicy przyznają, że projekt wyrósł z marzeń, i to marzeń, które zaczęto snuć, gdy jeszcze gmina Olszanica znajdowała się, mówiąc oględnie, w nieciekawej sytuacji finansowej. Końcowe miejsca w rankingach samorządowych nie napawały optymizmem, ale z roku na rok gmina zaczęła piąć się w nich do góry, by za 2019 rok zająć I miejsce w województwie podkarpackim. Wygrała w rankingu dotyczącym wydatków inwestycyjnych w przeliczeniu na 1 mieszkańca.
Jej projekt trudno nazwać pospolitym.
– Większość samorządów stawia ławeczki w parkach, ale my opracowaliśmy projekt, który będzie dawał miejsca pracy – zauważa Petka.
– Pomyśleliśmy o rewitalizacji terenu popegeerowskiego w Wańkowej, gdzie mamy 19 hektarów – informuje wójt. – Są to naprawdę piękne okolice, doszliśmy więc do wniosku, że trzeba stworzyć produkt turystyczny, który ściągnie do nas gości.
Bez zdjęć na facebooku
Jednak jak wiadomo, nie samymi marzeniami człowiek żyje. Na ich realizację trzeba mieć pieniądze, a w przypadku stacji narciarskiej, duże pieniądze. Licząc szacunkowo ta inwestycja będzie kosztować około 30 mln zł.
Samorządowcy zaczęli więc chodzić od drzwi do drzwi. I już trochę wychodzili. Duży zastrzyk finansowy, bo 10 mln zł, otrzymano z RPO. 1,8 mln zł pozyskano z Ministerstwa Sportu. Prawie 200 tys. zł od wojewody podkarpackiego na remont drogi. Gmina aplikuje zaś o 5 mln zł z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych w ramach środków dla gmin popegeerowskich i o 2,4 mln zł z puli dla gmin turystycznych.
– Inwestycję można realizować modułami – wyjaśnia wójt Zapała. – W tym roku powstaną dwa pierwsze moduły, a następne w przyszłości, z zarobionych już pieniędzy.
– Kto gra szybka piłkę, wygrywa mecze – dodaje zastępca. – Nie zajmujemy się zamieszczaniem kolejnego zdjęcia na facebooku, ale wykonujemy olbrzymią pracę.
Od zera do milionera
Wyścig z czasem już się rozpoczął. Na placu budowy uwija się pięć różnych firm. A jest co robić, bo w projekcie jest budowa kolei linowej, z czteromiejscowymi krzesłami, o długości ponad 950 m, systemu naśnieżania, budynku obsługi dolnej i górnej stacji, wielofunkcyjnego budynku użyteczności publicznej wraz z restauracją i tarasami widokowymi oraz szkółki narciarskiej.
Ośrodek nie przestanie funkcjonować także w lecie, dzięki jednej z najdłuższych w Europie tyrolek o długości 1200 m. Jak zapowiadają samorządowcy, szykuje się niesamowita atrakcja, gdyż zjazd będzie odbywał się bardzo wysoko i z dużą prędkością.
– Wyobraźni nam nie brakuje – dodaje Robert Petka. – Ta inwestycja to koło zamachowe, które zmieni naszą gminę w myśl powiedzenia od zera do milionera.
Obecnie w gminie Olszanica funkcjonuje około 500 miejsc noclegowych. Samorządowcy liczą, że docelowo może ich powstać około 3,5 tysiąca.
– Przed każdym inwestorem rozwiniemy czerwony dywan i powitamy go chlebem i solą, bo wiemy, że kolejne inwestycje dadzą miejsca pracy – trochę żartobliwie mówi zastępca, ale odnosi się do jak najbardziej poważnego problemu.
Samorządowcy mają nadzieję, że dzięki temu uda się w gminie zatrzymać młodych ludzi, którzy uciekają do większych miast.
Sama zgoda to za mało
Władze gminy mają wsparcie mieszkańców, choć nasi rozmówcy otwarcie przyznają, że na początku ludzie kręcili im kółka na czole.
– Mówili, że jesteśmy odrealnieni, że wymyśliliśmy sobie ślizgawkę, ale dzisiaj przygotowują się do otwarcia ośrodka – mówi Petka. – Ceny gruntów już poszły w górę. Skorzystają na tym wszyscy. Nie tylko Wańkowa, ale też Ropienka.
– Poprzez tę infrastrukturę chcemy dać naszym mieszkańcom przysłowiową wędkę. Miejsca pracy powstaną nie tylko w samej stacji, ale w usługach i agroturystyce – wylicza wójt. – Nie otwieramy zamkniętych drzwi. To już funkcjonuje, np. na Podhalu.
W samym samorządzie też nie ma zgrzytów, choć jak podkreśla wójt Zapała, nikt sobie z dzióbków nie wyjada. Nie ma jednak waśni politycznych, ani robienia na złość, jak to bywa w niektórych samorządach. Jak zaznaczają nasi rozmówcy trzeba natomiast uczciwie dodać, że bez wsparcia z zewnątrz wysiłki samorządu by nie wystarczyły.
– Dostrzeżono nasze pomysły i udzielono nam wsparcia – podkreśla Robert Petka. – Bez tego mielibyśmy tylko mnóstwo niespełnionych marzeń.
wizualizacje: Gmina Olszanica / nadesłane
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz