SANOK/ PODKARPACIE. Do skandalicznej sytuacji doszło w sobotę na cmentarzu centralnym w Sanoku. Nie otworzono i nie oznakowano bram wejściowych na cmentarz, gdy odbywał się pogrzeb. Młodsi żałobnicy skakali przez ogrodzenie, starsi nie mieli natomiast możliwości, by oddać hołd Zmarłej.
Dorota Mękarska
Adam Sawicki, mieszkaniec Sanoka, w sobotę chował matkę. Ciężkie przeżycia pogłębił jeszcze stres, który wywołała sytuacja na cmentarzu.
– Pogrzeb miał rozpocząć się o godz. 14, ale o godz. 13 był odmawiany Różaniec. Przed godziną 13 pojechaliśmy na cmentarz. Chcieliśmy wejść od strony myjni. Na bramie zobaczyliśmy informację, że cmentarz jest nieczynny – relacjonuje Adam Sawicki.
– Zadzwoniłem do administracji cmentarza. Nikt nie odbierał. Podjechałem na ul. Rymanowską. Też zamknięte. Było już po godz. 13. Zadzwoniłem więc do firmy pogrzebowej, mówię, że stoję pod bramą i nie mogę dostać się na cmentarz, ale usłyszałem, że oni mi nie pomogą, gdyż nie administrują cmentarzem. Żona i córka płaczą, ojciec to samo. Zdecydowałem się na siłowe otwarcie bramy. Na szczęście udało się. Gdy tylko znaleźliśmy się pod kaplicą, wyskoczył pracownik z administracji i pyta, jak żeśmy weszli. Dopiero wtedy nas poinformował, że było czynne wejście od ulicy Głogowej.
Po pogrzebie Adam Sawicki zobaczył, że ma w telefonie nieodebrane połączenia. Okazało się, że dzwonili znajomi i przyjaciele, którzy nie mogli dostać się na cmentarz. Młodsi zdecydowali się, na pokonanie ogrodzenia, natomiast starsi zrezygnowali z udziału w ceremonii pogrzebowej. Niektórzy przyjechali na pogrzeb z odległych miejscowości.
Kielich goryczy przepełnił jednak telefon od koleżanki Zmarłej. Starszej kobiecie mieszkającej w Rzeszowie sąsiad wyświadczył przysługę i zawiózł ją na pogrzeb do Sanoka, gdyż nie dysponuje ona własnym środkiem lokomocji. Kobieta postała pod bramą i z wielkim żalem wróciła do Rzeszowa.
– W głowie się nie mieści, że do takiej sytuacji doszło, a wystarczyło napisać kartkę z informacją, która brama jest czynna, włożyć ją w koszulkę i zawiesić – dziwi się Adam Sawicki. – To nie wymagało dużych nakładów finansowych, tylko trochę rozumu.
Mamy nadzieję, że do tej sytuacji odniesie się zarządca cmentarza lub władze miasta. Żalu rodziny i znajomych Zmarłej już nic nie jest w stanie załagodzić, ale słowo ”przepraszamy” powinno paść.
grafika poglądowa
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz