REKLAMA

Przetrwali pierwszą połowę. W drugiej zadali 4 ciosy (SKRÓT MECZU, ZDJĘCIA)

Przetrwali pierwszą połowę. W drugiej zadali 4 ciosy (SKRÓT MECZU, ZDJĘCIA)

SANOK / PODKARPACIE. Piłkarze Wiki Sanok kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. Kolejne trzy punkty inkasując w meczu z LKS-em Głębokie. Dominacja gości w pierwszej połowie nie podlegała dyskusji. Podopieczni Marka Biegi przetrwali jednak ten okres, nie tracąc gola. W drugiej, aplikując rywalom 4 bramki. Zobacz skrót tego spotkania.  

Wiki Sanok – LKS Głębokie 4:1 (0:0)
1:0 Marcin Sałaciak 48`
2:0 Arkadiusz Kłodowski 65`
3:0 Jerzy Domaradzki 71`
4:0 Arkadiusz Kłodowski 89`
4:1 Dariusz Wójcik 94`


Relacja oraz zdjęcia: KS Wiki Sanok

Dwie połowy dwa różne mecze!

Mecz zaczynamy z myślą walki o 3 pkt i fotel lidera, LKS Głębokie jednak nie zamierza nam tego ułatwić.

Pierwsza połowa wygląda, delikatnie rzecz ujmując, tragicznie w naszym wykonaniu. Masa błędów w wykonaniu naszej obrony, i jeszcze więcej ich sytuacji bramkowych. Z naszej strony pierwsze 45 minut to jedynie 2-3 indywidualne akcje zawodników WIKI. Nie wiem czy to przez szczęście czy przez umiejętności naszego bramkarza ale pierwszą połowę remisujemy 0:0.

W przerwie trener wylewa kubeł zimnej wody na chłopaków i wykonuje dwie zmiany.

Pozwala to diametralnie odmienić naszą grę, po kilku minutach Marek Węgrzyn wykonując wywalczony rzut rożny wycofuje piłkę do Marcina Sałaciaka, ten oddaje silny strzał zza 16 i wychodzimy na prowadzenie.

Goście, przegrywając otwierają się bardziej co wykorzystuje Arkadiusz Kłodowski, który, co warto zaznaczyć dał świetną zmianę w drugiej połowie i udaje się nam podwyższyć prowadzenie na 2:0! Chłopaki trochę się dzięki temu odstresowują, co pozwala nam zdobyć jeszcze dwie bramki. Najpierw Węgrzyn wykłada piękną piłkę Jerzemu Domaradzkiemu, który nie marnuje okazji. Następnie w polu karnym przyciągany przez piłkę niczym magnesem Kłodowski, podwyższa swój dorobek bramkowy i ustawia wynik na 4:0.

Szczęście jednak nam nie sprzyja i w ostatniej akcji meczu, po faulu naszego obrońcy sędzia dyktuje karny, przez co tracimy pierwszą bramkę w historii rozgrywek na własnym stadionie. Niestety Patryk Szlachcic był bez szans.

Oceniając cały mecz można powiedzieć, że w pierwszej połowie ewidentnie dominowali goście, zaś w drugiej gospodarze. W futbolu jednak liczą się ostatecznie bramki, a tych strzeliliśmy zdecydowanie więcej!

Na koniec dziękujemy kibicom, którzy po raz kolejny nas nie zawiedli i licznie wsparli drużynę w kolejnym ciężkim meczu!


16-09-2019

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)