REKLAMA

15-letnia Gabrysia potrzebuje pomocy. GOPR rusza do akcji! (ZDJĘCIA)

PODKARPACIE. Gabriela Dzimira ma 15 lat i od urodzenia zmaga się z wadą serca. Potrzebuje ratującej życie operacji, która mogłaby odbyć się w Stanach Zjednoczonych, w Stanford, pod okiem tego samego lekarza, który niedługo przeprowadzi operację Julka z Sanoka. Niestety, aby zabieg się odbył, potrzebne jest zebranie gigantycznej kwoty 4 mln zł. Gabrysia liczy na naszą pomoc! Udzielają jej ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR, którzy podczas wakacyjnych weekendów będą prowadzić akcję „Bezpieczne góry” na Połoninie Wetlińskiej obok Chatki Puchatka.

– Nasi ratownicy podczas wakacyjnych weekendów będą prowadzić akcję „Bezpieczne góry” na Połoninie Wetlińskiej obok Chatki Puchatka. W tym czasie wspólnie z Fundacją SOS na ratunek będziemy zbierać pieniądze na skomplikowany zabieg dla 15-letniej Gabrysi. Operacja kosztuje fortunę, bo aż 4000000 zł. Prosimy Was o pomoc w realizacji zbiórki. Do zobaczenia przy Chatce Puchatka już w najbliższą sobotę! – piszą na swoim profilu Facebook ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR.

Kolejne zbiórki i wydarzenia, akcje i rozmaite aukcje. Wszystko organizowane, aby pomóc 15-letniej Gabrysi z Jarosławia, która od urodzenia zmaga się z wadą serca. Na podstronie Gabrysi w portalu siepomaga.pl czytamy konkretnie o zespół heterotaksji, wrodzonej wadzie serca, wspólnym kanale przedsionkowo-komorowym, inwersji komór, atrezji tętnic płucnych, kolateralach systemowo płucne oraz o prawostronnym łuku aorty i asplenii. Szansą dla dziewczynki jest skomplikowana operacja, którą można przeprowadzić w Stanach Zjednoczonych. Miałby się jej podjąć ten sam lekarz, który 22 sierpnia będzie operował Julka z Sanoka. Prof. Frank Hanley z Childrens Hospital w Stanford. O zbiórce pieniędzy dla malutkiego sanoczanina pisaliśmy wielokrotnie, ostatnio tutaj: Zebrano pełną kwotę na operację Julka z Sanoka! (ZDJĘCIA). W przypadku Gabrysi chodzi jednak o więcej niż dwukrotność sumy zbieranej dla Julka, bo aż o 4 mln zł. To olbrzymia kwota, ale mieszkańcy Podkarpacia już nie raz udowodnili, że mają wielkie serca!

LINK DO ZBIÓRKI

KLIKNIJ

Jak to jest żyć ze świadomością, że każda chwila może być ostatnią? Gabrysia, moja córeczka, wie to aż za dobrze… Każdego dnia, już od 15 lat boi się, że kolejnego dnia jej nie będzie. Co się dzieje w jej głowie, jaki stres przeżywa? Mogę się tylko domyślać…

Moje serce pęka, bo sytuacja jest tragiczna… Cena za życie mojego dziecka to blisko 4 miliony złotych! Tylko prof. Hanley, który uratował już tak wiele istnień, widzi dla Gabrysi nadzieję. Operacja kosztuje fortunę, jednak bez niej bardzo chore serce zatrzyma się na zawsze. Mamy mało czasu, bo operacja jest zaplanowana na lipiec tego roku, ale środki musimy przelać wcześniej, by termin nie przepadł. Błagam o pomoc dla mojej córki! Nic już więcej nam nie zostało…

Ten horror trwa od 15 lat, od pierwszego oddechu naszego ukochanego dziecka. Gabrysia została skreślona zaraz po urodzeniu. Miała nie dożyć kolejnego dnia, miesiąca, następnych urodzin… Nawet jeśli rano czuje się dobrze, wieczorem może stać się tragedia! To wszystko przez chore serce, którego przez wiele lat nikt nie umiał naprawić. Skazali nas na życie w ogromnym strachu. Zjeździliśmy wszystkich specjalistów w kraju i za granicą, cień nadziei dał nam prof. Carotti. Dzięki Waszej pomocy udało się zebrać całą kwotę, ale do operacji nie doszło – ryzyko było zbyt duże… Profesor Adriano Carotti od 20 lat nie operował tak dużego dziecka, daje małe szanse powodzenia operacji. Nie załamaliśmy się jednak, bo w międzyczasie przyszła wyczekana odpowiedź z USA – chcą operować Gabrysię!

Prof. Frank L. Hanley z Lucile Packard Children’s Hospital w Stanford to światowej sławy specjalista. Uratował serce i życie wielu dzieci, którym nikt nie umiał pomóc. Także Dawidkowi, Emilowi i Julce, którzy żyją dzięki zbiórce na siepomaga.pl wspaniałym Pomagaczom. Im się udało, czy Gabrysia też dostanie swoją szansę? Tak bardzo się boję, że nie zdążymy…

Moja córeczka jest bardzo nieśmiała, zamknięta w sobie. Nie chce rozmawiać o chorobie, boi się poruszać tego tematu. Umiera z przerażenia, gdy uświadamia sobie, jak trudna jest jej sytuacja… Staram się uchronić ją przed tym stresem, przed całym światem, bo dla swojego dziecka zrobię wszystko. Pokonam każdą przeszkodę, wstyd, skrępowanie, byle tylko Gabrysia mogła żyć… Kamila, moja młodsza córka, także bardzo chce pomóc. Robi, co może, choć ma tylko 10 lat… Stara się pocieszać siostrę, być przy niej… Chce sprzedać wszystkie swoje zabawki, by Gabrysia miała na operację. Tylko że to nie wystarczy…

Gabi chciałaby żyć, jak każda inna nastolatka – normalnie chodzić do szkoły, mieć mnóstwo przyjaciół, jeździć na wycieczki, żyć aktywnie. Ale nie może… Bóle głowy, ospałość, nieustanne zmęczenie – przez to większość czasu spędza w domu, we własnym łóżku. Zwykłe codzienne czynności to dla niej jak maraton.

Nawet mycie głowy sprawia, że cała sinieje, dusi się, kaszle… W Polsce lekarze każą czekać, nie ruszać tego serca, póki w ogóle jeszcze bije. Nie mają doświadczenia z tak skomplikowanymi przypadkami, może się boją. Gabrysia ma też nadciśnienie płucne, które ją dyskwalifikuje z operacji w kraju, ale nie możemy liczyć na dofinansowanie operacji w Stanach przez NFZ. To jest prawdziwy dramat…

Nie mam sił na walkę z systemem, bo muszę je oszczędzać dla ważniejszego celu – walki o życie mojej córki. Tylko to się dla mnie liczy… Nie jest łatwo, bo co chwilę pojawiają się kłody, które los rzuca pod nasze nogi. Czasami zastanawiam się, jak długo jeszcze dam radę? Jednak potem patrzę na śpiącą, zmęczoną chorobą Gabrysię i wtedy wiem – tak długo, jak to będzie konieczne. Matka nie może się poddać w walce o życie swojego dziecka…

Wiem, że jeśli nic nie zrobię, pewnego dnia Gabrysia może po prostu się nie obudzić! Przecież ma już 15 lat, a to bardzo dużo dla dziecka z tak chorym sercem…

Zmiany, które już zaszły w płucach i sercu, są nieodwracalne. A tymczasem mija miesiąc za miesiącem, gdy organizm coraz bardziej niszczeje. Życie Gabrysi to nieustanne zmęczenie, tłumiony strach i egzystencja z dnia na dzień. Ile tak można? Gdy jestem w pracy, każdy telefon sprawia, że włosy mi się jeżą. Boję się, że to właśnie w tej chwili moja córka umiera. Jestem nieustannie pod telefonem, zawsze gotowa, by rzucić wszystko i do niej biec. Nastanie jednak taki dzień, w którym nikt nie będzie jej umiał pomóc…

Gabrysia bardzo się boi operacji, chociaż wie, że to jej jedyna nadzieja. Najchętniej schowałaby się gdzieś w kącie, przykryła kołdrą i zamknęła oczy, byle to wszystko zniknęło: to zmęczenie, te sine usta i paznokcie, chore serce i płuca, przez które to wszystko się dzieje… Córeczka boi się nawet tej zbiórki, prośby o pomoc, nie lubi być na świeczniku, w centrum uwagi. Biorę to wszystko na siebie i tłumaczę cierpliwie, gdy kolejny raz wylewa łzy… Nie mamy innego wyjścia, nie pozwolę jej umrzeć! Gabrysia mi ufa, bo wie, że mama będzie z nią zawsze, zrobi dla niej wszystko…

Mamy tylko kilka miesięcy – operację zaplanowano na 10 lipca 2019 roku. Dzisiaj błagam Was o pomoc, choć zdaję sobie sprawę, że błagam o cud. 4 miliony za życie mojej córki to kwota, którą uda się zebrać tylko dzięki tysiącom osób o wielkich sercach. Czy zdążymy Was wszystkich znaleźć, póki serce Gabi jeszcze bije? Mocno wierzę, że tak. Bez tej wiary nic już nie zostaje…

Zdzisława, mama Gabrysi

* Wszystkie środki zebrane podczas poprzedniej zbiórki także zostaną przeznaczone na operację w USA.

źródło: Red., siepomaga.pl

foto: siepomaga.pl, archiwum prywatne

03-07-2019

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)