REKLAMA

SANOK: „Cichy zabójca” grasuje w jednym z bloków. Kolejna interwencja strażaków

SANOK / PODKARPACIE. Mieszkańcy bloku znajdującego się przy ulicy Krasińskiego w Sanoku od kilku miesięcy mają niemały kłopot. Muszą uważać na „cichego zabójcę”, czyli tlenek węgla, popularnie nazywany czadem. Zamontowane w domach czujniki nie pozostawiają złudzeń, że z lukiem wentylacyjnym w budynku nie wszystko jest w porządku. Zarządca, Sanocka Spółdzielnia Mieszkaniowa problemu wydaje się nie dostrzegać. Po ponad 6 miesiącach od pierwszych alarmujących zgłoszeń, zarządzono przegląd. Obecnie czekamy na wyniki kontroli.

Problem dotyczy ośmiu mieszkań. W dwóch z nich właściciele mają zamontowane czujniki tlenku węgla.
– Zakupiony czujnik tlenku, według informacji umieszczonej w ulotce, reagował w sposób przypisany do stężenia przekraczającego 150 ppm (poziom sygnalizacji najwyższy dla tego urządzenia) – alarmuje jeden z mieszkańców tego bloku.

Do zatrucia może dojść, gdy przebywamy w pomieszczeniu 2-3 godziny, ze stężeniem już od 100 ppm. Dość tylko dodać, że Najwyższe Dopuszczalne Stężenie wynosi 23 mg/m3 (około 20 ppm), Z kolei Najwyższe Dopuszczalne Stężenie Chwilowe 117 mg/m3 (około 100 ppm).

Czujniki włączyły się kilkakrotnie w obydwu mieszkaniach. Najpierw w niedzielne popołudnie i noc (5 bm.). Następnie w poniedziałkowe popołudnie (6 bm.). na miejsce zostali wezwani strażacy. W dwóch mieszkaniach poziom stężenia wyniósł 60 i 70 ppm. W obydwu cały czas otwarte były okna.

Mieszkańcy bloku przy ulicy Krasińskiego z podobnym problemem zmagali się zimą. Wtedy też czujniki alarmowały o niebezpieczeństwie i konieczna była interwencja strażaków.

W zimie za zimno, w lecie za ciepło
Zimą tłumaczono, że niskie temperatury blokują swobodny przepływ powietrza. Z kolei w lecie, przy wysokich temperaturach dzieje się podobnie.
– Pamiętajmy, że jest to wentylacja grawitacyjna. Przewody mamy sprawdzone i są drożne. Przy wysokich temperaturach, robi się tzw. przyducha. Potrzeba więc ogromnej staranności w używaniu urządzeń gazowych jakie się posiada – tłumaczy i jednocześnie apeluje Andrzej Ostrowski, wiceprezes Sanockiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

foto: flickr.com / Jake Kitchenerfoto: flickr.com / Jake Kitchener

12 lipca odbyła się kontrola biegłego rzeczoznawcy. Ma on wydać dodatkowe zalecenia dotyczące samej wentylacji, ale także dla mieszkańców korzystających z urządzeń gazowych. Może rozwiązaniem byłoby zamontowanie instalacji wyciągowej. Wiceprezes Ostrowski podchodzi jednak do tego pomysłu sceptycznie.
– Jeżeli zamontujemy urządzenia wyciągowe to jeszcze bardziej zakłócimy obieg powietrza w przewodach.

Jakieś rozwiązanie trzeba jednak znaleźć, bo jeżeli tylko tych kilka czy kilkanaście dni w roku sprawia, że wentylacja grawitacyjna w bloku przy ulicy Krasińskiego nie sprawdza się, to i tak jest to niebezpieczne, biorąc pod uwagę ewentualne konsekwencje związane z zatruciem. Wyniki przeprowadzonej kontroli i sporządzone wnioski mają być znane w najbliższym czasie. A mieszkańcom zagrożonego bloku pozostaje wietrzyć mieszkania i… nasłuchiwać, czy włączył się czujnik tlenku węgla.

Skąd się bierze czad i dlaczego jest tak niebezpieczny?
Tlenek węgla, potocznie zwany czadem, jest gazem silnie trującym, bezbarwnym i bezwonnym, nieco lżejszym od powietrza, co powoduje, że łatwo się z nim miesza i w nim rozprzestrzenia. Potencjalne źródła czadu w pomieszczeniach mieszkalnych to kominki, gazowe podgrzewacze wody, piece węglowe. Powstaje w wyniku niepełnego spalania wielu paliw spowodowanego brakiem odpowiedniej ilości tlenu, niezbędnej do zupełnego spalania. Może to wynikać z braku dopływu świeżego (zewnętrznego) powietrza do urządzenia, w którym następuje spalanie albo z powodu zanieczyszczenia, zużycia lub złej regulacji palnika gazowego.

Pierwsze objawy zatrucia tlenkiem węgla to lekki ból głowy, mdłości, wymioty, ogólne zmęczenie i osłabienie. Już wtedy nie bagatelizujmy sprawy. W przypadku ciężkiego zatrucia dochodzi do drgawek a następnie utraty przytomności. Osłabienie i znużenie, które czuje zaczadzony oraz zaburzenia orientacji i zdolności oceny zagrożenia, powodują, że jest on całkowicie bierny (nie ucieka z miejsca nagromadzenia trucizny), traci przytomność i – jeśli nikt nie przyjdzie mu z pomocą – umiera.

red.

17-07-2015

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)