RADOSŁAW SAWICKI: Założyłem się. Jeśli przegram, nie zetnę włosów i nie ogolę się przez rok (WYWIAD)
STANY ZJEDNOCZONE. Wychowanek Ciarko PBS Bank KH Sanok Radosław Sawicki rozkręca się w juniorskiej lidze USPHL w USA. Dla drużyny Hampton Roads Whalers w 20 meczach strzelił 12 bramek i 22 razy asystował. W rozmowie z eSanok.pl zdradza kulisy „amerykańskiego snu” i opowiada o zakładzie zawartym ze swoim kolegą Konradem Ćwikłą. Zapraszamy!
eSanok.pl: Jak Ci się mieszka w USA?
Radosław Sawicki: Życie tutaj różni się nieco od tego w Sanoku. Ludzie mają bardzo dużo pieniędzy i każda osoba na jaką trafiłem starała mi się w jakiś sposób pomóc. Tęsknię jednak za Sanokiem, gdzie mam całą rodzinę i dziewczynę. Nie mogę się doczekać aż wrócę.
Zapytam o to, co najważniejsze dla każdego sportowca – jak Twoje zdrowie, omijają Cię kontuzje i drobne urazy?
Kontuzje w tym sezonie mnie omijają. Wiadomo było kilka drobnych urazów, ponieważ tego w hokeju nie da się uniknąć.
Jakie na przykład?
Dużo stłuczeń i krwiaków, wybite palce, naciągnięte ścięgna w kolanie i barku.
Mimo to, nie wyklucza cię to z rywalizacji. Jak wygląda tryb meczowy w drużynie Whalers’ów?
Gramy co tydzień, najczęściej dwa mecze. Jeden w sobotę oraz jeden w niedzielę. Mniej więcej raz na dwa miesiące gramy tzw. showcase. Polega to na tym, że do jednego miasta zjeżdżają się wszystkie drużyny z ligi, grają na paru taflach w jednym obiekcie. Gramy wówczas 4-5 meczów, które trwają 50 min (2×25). Tego rodzaju rozgrywki organizowane są po to, żeby agenci, skauci i trenerzy mieli okazję do tego, aby dostrzec zawodników, jakich szukają do swojej drużyny. Najczęściej są to osoby z NCAA D3, NCAA D1, ale słyszałem także o skautach z NHL.
Strzeliłeś już 12 bramek, ale pierwsze trafienie utkwiło w pamięci nie tylko ze względu na to, że było tym pierwszym…
Pierwszą bramkę w lidze strzeliłem dopiero w 10 meczu. Był to wyjątkowy gol, ponieważ zdobyłem go w osłabieniu. Udało mi się wykiwać całą piątkę rywali, następnie bramkarza i strzeliłem do pustej bramki.
Miał też miejsce nietypowy zakład.
Tak, przed meczem założyłem się z Konradem Ćwikłą, że jak nie strzelę w końcu bramki, to nie obetnę włosów i nie zgolę brody przez cały rok. Na szczęście po tym meczu mogłem iść do fryzjera (śmiech).
Ta akcja bramkowa została nagrana i można ją pooglądać na Twoim koncie w aplikacji Instagram. Często udaje Ci się tak „zamieszać” rywalami?
Ciężko powiedzieć. Czasami się uda, jednak wolę grać podaniami niż samolubnie.
Czy omawiacie z trenerami takie akcje? Dostajesz pochwały?
Nie, nie analizujemy takich akcji. Trener był zadowolony z tego, że udało mi się strzelić pierwszą bramkę w tak widowiskowy sposób.
A nagany… były jakieś?
Nie nazwałbym tego naganami. Trenerzy po prostu mówią, co zrobiłem źle i co mogę zrobić lepiej, aby poprawić swoją grę i stale podnosić swoje umiejętności.
Podoba Ci się styl, jaki preferuje Twój obecny trener?
Osobiście wolę nieco inny styl, mam na myśli więcej podań i wyjazdów z defensywnej tercji. Trener stawia na wyrzucanie krążków do tercji neutralnej i wbijanie do ofensywnej części lodowiska, jednak tutaj są mniejsze tafle lodowe i nie ma tyle czasu, żeby wymienić dużą ilość podań. Ufam trenerom w 100% i myślę, że słusznie. W 22 rozegranych meczach ligowych wygraliśmy 20.
Masz w zespole jakieś zadania specjalne?
Moim zadaniem na lodzie jest kreowanie sytuacji bramkowych. Trenerowi podoba się to, że dużo widzę na lodzie i czytam grę.
Hokej za oceanem należy do bardziej agresywnych, gdzie dużą rolę odgrywa fizyczność. Jak sobie z nią radzisz?
Nie należę do grupy fizycznych zawodników, mam zupełnie inne zadania na lodzie. Jednak czasami uda mi się kogoś trafić ciałem, tak samo jak nie raz ja zostaję przez kogoś trafiony. Lodowiska są mniejsze niż w Europie, przez co nie da się uniknąć gry ciałem.
Uczestniczyłeś w jakiejś małej bójce na lodowisku, czy sędziowie nie dopuszczają do takich sytuacji?
W tej lidze obowiązują przepisy ligi NCAA, zatem bójka to automatyczna kara meczu i zawieszenie na kolejne spotkanie.
Jak sądzisz – jest szansa, żeby zostać na stałe w USA i grać w najwyższych ligach?
Szanse zawsze są, jednak przede mną jeszcze bardzo dużo pracy. Gdyby to było łatwe, każdy grałby w NHL. Mam nadzieję, że uda mi się dostać do ligi uniwersyteckiej, aby grać na najwyższym juniorskim poziomie w hokeja i przy okazji zrobić studia. Jeśli nie, wrócę do Polski i pomyślę co robić dalej.
Ale jeśli się uda, to największym marzeniem jest oczywiście…
Dla mnie i chyba dla każdego hokeisty jest to gra w lidze NHL.
Nie samym sportem człowiek żyje. Jakie masz sposoby na odreagowanie treningów i meczów?
Aby odreagować, rozmawiam z rodziną albo dziewczyną przez telefon. Lubię też zagrać w bilarda oraz w tenisa stołowego.
A może jednak możesz o sobie powiedzieć, że żyjesz tylko sportem… hokejem?
Mogę tak powiedzieć. Mój typowy dzień wygląda tak, że budzę się o 6:30 i wyjeżdżam na trening.
Jest czas na chwilę odpoczynku?
Wracam o 13:00, jem obiad, robię sobie drzemkę i o 16:00 wracam na lodowisko, aby popracować indywidualnie nad rzeczami, które muszę poprawić. Wracam do domu koło 20:00, jem i kładę się spać.
rozmawiał: Adam Zoszak
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz