REKLAMA

HOKEJ: Czy sanoczanom grozi walkower za mecz z Unią? Dziś odpowiedź

SANOK / PODKARPACIE. W meczu 20. kolejki PHL, STS Sanok pokonał na własnym lodzie Unię Oświęcim 2:1. Zarząd oświęcimskiego klubu domaga się, aby to spotkanie zostało zweryfikowane jako walkower na ich korzyść, wszak w meczu wystąpiło trzech, a nie jak nakazuje regulamin – czterech zawodników młodzieżowych.

Zacznijmy od tego, że w regulaminie rozgrywek, widnieją następujące zapisy:

13.4 W każdej drużynie musi brać udział w grze co najmniej czterech zawodników do 23 lat, posiadających polskie obywatelstwo lub pochodzenie.
13.5 Naruszenie przez klub zasad opisanych w pkt 13.4 powoduje orzeczenie przegranej walkowerem.

W protokole meczowym z literką „M” widnieje pięciu zawodników Hubert Demkowicz, Maciej Bielec, Piotr Naparło oraz Kamil Olearczyk i Mateusz Skrabalak. Tyle, że w spotkaniu realnie uczestniczyło tylko trzech pierwszych.

To uchybienie po meczu zauważył kierownik naszego zespołu, więc już w sobotę rano wysłaliśmy do krajowej centrali protest – wyjaśnia Ryszard Skórka, prezes biało-niebieskich. – Czekamy na odpowiedź PZHL.

Owszem protest drużyny z Oświęcimia do nas wpłynął, ale na razie nie chciałbym uprzedzać faktów. Czekam na jeszcze jeden dokument od mojego współpracownika – powiedział nam Janusz Wierzbowski, sekretarz generalny Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, a zarazem prezes spółki PHL. – Po jego otrzymaniu podejmiemy ostateczną decyzję. Zostanie przesłana do obu klubów oraz zamieszczona na oficjalnej stronie PZHL. Kiedy to nastąpi? Najpóźniej jutro (4.11 – przyp. red.).

Z kart historii

Warto zaznaczyć, że to nie jedyny tego typu przypadek w Polskiej Hokej Lidze. Pierwszy miał miejsce na początku sezonu 2013/2014. Wtedy to trenerzy, aby spełnić wymagania regulaminowe, na dosłownie kilkanaście sekund wpuszczali do gry rezerwowego golkipera, będącego młodzieżowcem. Kluby żyły w niewiedzy do momentu, gdy interpretację tego przepisu przedstawił Bogdan Terlecki, ówczesny szef Wydziału Gier i Dyscypliny.

Jeśli drugi bramkarz jest młodzieżowcem i nawet w protokole ma wpisaną literkę „N” (oznaczającą, że nie grał), to uważamy, że brał on udział w grze. Ba, cieszmy się, że drugim golkiperem jest młodzian – wyjaśniał na naszych łamach Bogdan Terlecki. – Wszystkie kluby o tym wiedzą, może Krynica nie, bo dostała karę za braki zawodników do 23 lat, dlatego teraz boi się i dmucha na zimne. Przypomnę, że za brak każdego z młodzieżowców klub zostaje ukarany 3 tysiącami złotych. Jeśli kierownik zespołu nie oznaczy takiego zawodnika literką „M”, klub będzie musiał zapłacić 500 zł – dodawał.

W tym miejscu należy zadać sobie pytanie, czy ta interpretacja, wyrażona również w stosownym komunikacie WGiD, obowiązuje do dzisiaj? Wydaje się, że tak, bo nie została ona przez nikogo odwołana. Owszem zmieniło się to, że za brak zawodnika młodzieżowego hokejowa centrala nie nakłada już na klub kary pieniężnej, lecz walkower.

Poza tym do grona zawodników młodzieżowych nie można wliczyć już obcokrajowca, o czym w poprzednim sezonie najboleśniej przekonała się Comarch Cracovia. „Pasy” za brak regulaminowej liczby „młodzieżowców” oraz wpisanie literki „M” przy osobie czeskiego napastnika Marka Kalusa, zostały przez PHL ukarane walkowerem i ostatecznie odpadły w ćwierćfinale play-off z Podhalem Nowy Targ. W piśmie uzasadniającym taką decyzję Janusz Wierzbowski, prezes Polskiej Hokej Ligi, nie kwestionował faktu, iż w grze nie uczestniczył Robert Kowalówka, rezerwowy bramkarz Cracovii, będący przecież młodzieżowcem.

Nie zmienia to jednak faktu, iż regulaminy rozgrywek powinny być bardziej przejrzyste. Możemy się założyć, że jasny i jednoznaczny przekaz ograniczyłby do minimum ilość spornych sytuacji. A o to przecież wszystkim chodzi.

za: hokej.net

foto: Witold Święch

04-11-2015

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)