REKLAMA

Czy miasto znajdzie się nad przepaścią? Możliwy zwrot „zabójczych” 3 mln zł spędza sen z powiek włodarzom Sanoka (FILM)

SANOK / PODKARPACIE. Istnieje realne zagrożenie, że wskutek nieprawidłowości w trakcie realizacji projektu związanego z wykluczeniem cyfrowym, Sanok będzie musiał uszczuplić miejską kasę nawet o około 3 mln zł. – Przyjąłem tę wiadomość ze spokojem, ale tylko dlatego, że siedziałem. Gdybym stał, mógłbym tego nie wytrzymać – mówi burmistrz Tadeusz Pióro.

Tomasz Sokołowski

Problemem, z jakim obecni włodarze miasta borykają się od kilku tygodni, a który „odziedziczyli” po poprzednich gospodarzach, są nieprawidłowości, jakie wykryto podczas kontrolowania realizacji projektu pn. „Przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu na terenie miasta Sanoka”.

Program skierowany był do niepełnosprawnych, dzieci, młodzieży oraz do mniej zamożnych rodzin. Beneficjentom przekazano 300 nowych laptopów z dostępem do internetu, a także zaproszono na szkolenia z zakresu obsługi sprzętu komputerowego i zasad korzystania z sieci. Po roku, sprzęt wymieniono na nowy. Liczba zakupionych urządzeń wzrosła zatem do 600. Całkowita wartość projektu wyniosła 5,2 mln zł. 85% tej kwoty, czyli 4,5 mln zł pochodziło ze środków unijnych. Pozostałą część, 790 tys. zł zabezpieczył Urząd Miasta w Sanoku. Projekt został zrealizowany okresie od grudnia 2011 do czerwca 2014 roku w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.

Za co 17 tys. zł?

Kontrowersje wywołują składowe kwoty założonej do realizacji projektu. Wiadomo, że jeden laptop kosztował 3 tys. zł.

Cena laptopa, przy zamówieniu 300 sztuk, nie powinna być ceną rynkową. Nie chcę przesadzać, ale wydaje mi się, że koszt powinien być przynajmniej o połowę niższy. Poza tym, te komputery, to wcale nie są jakieś „rarytasy”, niczym się nie wyróżniają – zaznacza Tadeusz Pióro, burmistrz Sanoka.

5,2 mln zł w przeliczeniu na 300 rodzin-beneficjentów daje 17 tys. zł. Ta kwota może budzić wątpliwości. Wiemy, że przeznaczono ją głównie na komputery, autorskie oprogramowanie, utrzymanie serwerowni lub platformy oraz dostęp do internetu. Pytanie tylko, czy koszt powinien być tak wysoki? – zastanawia się wiceburmistrz Edward Olejko i dodaje: – Po roku użytkowania komputerów, wymieniono je na nowe. Od osoby, która otrzymała laptopa wiem, że wystarczyło wymienić w nim baterię, aby móc nadal z niego korzystać.

Od 617 tys. zł do 3 mln zł. Raport biegłego utajniony?

Podczas konferencji prasowej zorganizowanej 28 stycznia, do wiadomości podano, że miastu grozi zwrot 617 tys. zł. Takie wyliczenia zaproponowała kancelaria prawna reprezentująca Urząd Miasta w Sanoku negocjujący z Władzą Wdrażającą Programy Europejskie. To właśnie ta ostatnia instytucja początkowo zgłosiła aż 14 zarzutów względem sposobu wdrażania projektu. Przedłużające się rozmowy sprawiły, że burmistrz Pióro udał się do Warszawy na spotkanie z dyrektorem WWPE Jarosławem Paskiem. Tam, gospodarz grodu Grzegorza dowiedział się, że według rachunków pracowników instytucji podległej Ministerstwu Infrastruktury i Rozwoju, suma niekwalifikowanych wydatków może wynieść nawet 2,5 mln zł! Nietrudno wyliczyć, że przy takim rozliczeniu projektu, udział miasta wyniósłby nie 15 % a 50%. Do tej kwoty należy doliczyć odsetki, a jeśli dodatkowo przyjąć „czarny” scenariusz zakładający sądowy finał sprawy (koszt 125 tys. zł), budżet Sanoka może zmniejszyć się nawet o 3 mln zł.

Przyjąłem tę wiadomość ze spokojem, ale tylko dlatego, że siedziałem. Gdybym stał, mógłbym tego nie wytrzymać. Mówię to z całą odpowiedzialnością, ta kwota jest „zabójcza”, miasto tego nie udźwignie – przestrzegł Tadeusz Pióro.

Zdaniem WWPE, kwota 2,5 mln zł jest właściwa. Na potwierdzenie tej tezy, wysuwany jest argument o potwierdzeniu wyliczeń przez biegłego sądowego, który kontrolował realizację projektu, jeszcze w obecności poprzedniej ekipy rządzącej Sanokiem. Raport z jego działań nie został zaprezentowany mieszkańcom miasta.

Projekt, został „zniszczony” przez biegłego. Ze strony magistratu nie podjęto jednak żadnych działań – uzupełnia burmistrz.

Warto również zaznaczyć, że drugi etap programu zakłada utrzymanie 5-letniego okresu trwałości. W tym czasie, miasto dodatkowo wyda 146 tys. zł. na serwis, utrzymanie sieci, ubezpieczenie sprzętu i obsługę platformy.

Na gminę spada również obowiązek naprawy ewentualnych uszkodzeń. Możemy później obciążyć kosztami użytkownika, ale w wielu przypadkach są to osoby o niskich dochodach więc ubiegają się o umorzenie zapłaty za usterki – wyjaśnia zastępca burmistrza.

Jedna firma wzięła udział w przetargu. „Nieprawdopodobnie krótki czas realizacji”

Na czym dokładnie polegają nieprawidłowości wykazane przez WWPE?

Dotyczą one działań firmy EUROGRANT przygotowującej projekt, a w szczególności nieprawidłowości przy ustalaniu warunków przetargu, w wyniku czego do przetargu przystąpiła tylko firma ZETO, która przetarg ten wygrała. Sam fakt przystąpienia do przetargu jednej firmy daje wiele do myślenia. Do warunków przetargu wprowadzono nieprawdopodobnie krótki czas uruchomienia tego programu, co spowodowało, że inni ewentualni oferenci uznali warunki za niemożliwe do zrealizowania. Jednocześnie władza wdrażająca uważa, że nie ma przesłanek dotyczących zakupu praw autorskich dedykowanego oprogramowania, gdyż istniało ono już na stronach internetowych firmy, która przystąpiła do przetargu – tłumaczy burmistrz.

Jest wniosek do prokuratury

Niezależnie od toczącego się sporu na linii UM w Sanoku – WWPE, włodarze zdecydowali o przygotowaniu wniosku do prokuratury o zbadanie sprawy i złożenie go do końca tygodnia.

Nasz wniosek dotyczy uprawdopodobnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa narażającego miasto na duże straty. Nie mamy wyboru. To jest 2,5 mln zł! Wniesiemy o zbadanie postępowania firm, które wdrażały program, a jednocześnie chcemy zapytać prokuratora, czy urząd sprawował prawidłowy nadzór nad projektem. Nie jestem do nikogo uprzedzony, po prostu nie mogę inaczej postąpić – mówi Tadeusz Pióro.

Ratunkiem… zła sytuacja finansowa miasta

Większość argumentów WWPE przedkładanych w trakcie rozmów z burmistrzem Sanoka nie pozostawia złudzeń – trudno się im przeciwstawić. Jest za to jeden aspekt, który mógłby odwrócić losy negocjacji. To kwestia wymiany laptopów, a konkretnie wykazanie, że po roku pracy są one bezużyteczne. Można sobie wyobrazić, że będzie to trudne.

Zgodnie ze słowami burmistrza, pozostaje jeszcze jedna szansa, z którą włodarze wiążą największe nadzieje. Ratunkiem może być skierowanie wniosku o całkowite lub częściowe umorzenie zwrotu środków ze względu na złą sytuację finansową miasta. Ewentualne odwołanie będzie rozpatrywał minister. Ostatecznością, będzie sąd.

Właściwie to jest nasza jedyna opcja. Kwota 2,5 mln zł jest kwotą „zabójczą”. Gdyby przyszło nam zwracać tę sumę, mówię to z całą odpowiedzialnością, miasto by tego nie udźwignęło. Konsekwencją byłby zarząd komisaryczny – mówi burmistrz.

Wkrótce przedstawimy stanowisko w tej sprawie byłego burmistrza Wojciecha Blecharczyka.

Informacje związane z rozliczeniem projektu będziemy przekazywać na bieżąco.

no images were found

19-02-2015

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)