REKLAMA

Bestialsko pobił psa i chciał pogrzebać go żywcem (ZDJĘCIA)

SANOK / PODKARPACIE. W Sanoku doszło do kolejnego przykładu znęcana się nad zwierzętami. W dzielnicy Dąbrówka konkubent skatował psa swojej partnerki. Sąsiedzi słyszeli całe zajście, ale nie chcieli się wtrącać. Uczestnicy całego zajścia byli bezradni, oprawca uciekł, a policja jak mówią świadkowie sprawdziła jedynie czy pies żyje i odjechała.

Do tego przerażającego zdarzenia doszło w niedzielę, 31 maja na jednej z posesji w dzielnicy Dąbrówka. Zamieszkuje ją starsza pani i jej córka. Tego dnia w domu przebywał także partner kobiety. To właśnie on wpadł w szał i zaczął okładać biedne zwierzę kijem. Podobno krzyczał, że wie jak obchodzić się z takimi kundlami!

Koszmar za płotem – nikt się nie wtrąca

Gehenna szczeniaka trwała kilka godzin. Oprawca podobno gonił pieska z drągiem w ręku po całym ogrodzie. Starsza kobieta i jej córka starały się powstrzymać oprawcę, ale nie były w stanie nic zrobić.

Bił go łopatą, kijem, ciągnął po podwórku. Psiak przeżył prawdziwy horror! Posiniaczony i zakrwawiony w końcu stracił przytomność. Wtedy furiant wykopał dół w ogrodzie i chciał go tam zakopać żywcem! Psiak na szczęście się ocknął i jakoś z niego wygrzebał. Wokół jest wielu sąsiadów, całe zajście trwało kilka godzin, niestety nikt nie zareagował! – oburza się Jolanta Tomasik ze Społecznego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Sanoku.

Sąsiedzi owszem słyszeli nienaturalne odgłosy skomlenia i wycia, ale nic nie zrobili w tej sprawie. Gehenna psa skończyła się dopiero, gdy w odwiedziny do matki przyjechał jej syn.

Widok, jaki zastał był przerażający. Posiniaczony i zakrwawiony pies nie chciał jeść ani pić – opisuje nasza rozmówczyni. – Natychmiast zadzwonił na policję. Wtedy konkubent przestraszył się i wraz z partnerką uciekł. Syn właścicielki próbował też wezwać weterynarza, ale w niedzielę żaden nie był dostępny.

Zwyrodnialec ucieka, stróże prawa sporządzają dokumentację

Sanocka policja otrzymała zgłoszenie przed godziną 18.00. Według zeznań świadków funkcjonariusze, którzy zjawili się sie na miejscu nie zrobili nic by złapać furianta.

Znęcanie się nad zwierzętami to przestępstwo z art. 35 ust 1 ustawy o ochronie zwierząt. Sprawca był znany, więc mogli go zatrzymać. Powinni wezwać przynajmniej na miejsce weterynarza z którym miasto ma podpisaną umowę. Ma on obowiązek reagować o każdej porze dnia i nocy. Stróżowie prawa najlepiej powinni o tym wiedzieć. Tymczasem według świadków sprawdzili tylko czy pies żyje i odjechali – mówi zawiedziona Jolanta Tomasik.

Policjanci na miejscu zdarzenia dokonali ustaleń i sporządzili dokumentację. Poinformowali zgłaszającego, że będzie prowadzone dalsze postępowanie w celu wyjaśnienia okoliczności zdarzenia. Sprawcy nie było już na miejscu. Funkcjonariusze ustalili, że mężczyzna, który zawiadomił policję nie był bezpośrednim świadkiem. Tożsamość wskazanego sprawcy została ustalona. Policja nie ma podpisanej umowy z weterynarzem – umowę z lekarzem weterynarii ma podpisaną Urząd Miasta, a zgłaszający sam zobowiązał się do konsultacji obrażeń psa z weterynarzem – odpowiada Monika Hędrzak, rzecznik prasowy sanockiej policji.

Kto w końcu zabezpieczył ślady?

Pracowników STOnZ również poinformował syn właścicielki. Gdy dowiedzieli się, że policja nic nie zrobiła, sami następnego dnia przybyli na miejsce i zabezpieczyli ślady.

Gdy zapytaliśmy policjantów, dlaczego nic nie zrobili, odpowiedzieli, że może ktoś chciał skarcić psa! – z niedowierzaniem stwierdza Jolanta Tomasik. – Tymczasem to co zobaczyliśmy na miejscu wprawiło nas w osłupienie. Na płytkach, na posadzce widoczna była jeszcze krew zwierzaka. Przy domu leżała zakrwawiona łopata – narzędzie zbrodni. Zabezpieczyliśmy ślady, wykonaliśmy dokumentacje fotograficzną m. in. Zdjęcie dołka w którym został zakopany pies, następnie złożyliśmy zawiadomienie o przestępstwie. Zadbaliśmy o to by weterynarz sporządził ekspertyzę – mówi pracowniczka STOnZ.

Rzecznik prasowy sanockiej policji zapewnia, że policjanci przyjęli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Zabezpieczyli także przyniesione przez zgłaszającą przedmioty, które mogły służyć jako narzędzie zbrodni. Dokonano oględzin, uzyskano dokumentacje od lekarza weterynarii.

Obecnie prowadzone jest postępowanie o przestępstwo z art. 35 ust 1 ustawy o ochronie zwierząt. Gromadzony jest materiał dowodowy. Przesłuchani zostaną świadkowie zdarzenia. Jeżeli potwierdzi się fakt znęcania nad psem sprawca usłyszy zarzut. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności – podkreśla Monika Hędrzak.

Po zebraniu materiału dowodowego, zapewne po długim weekendzie, zapadną decyzje np. o ewentualnym postawieniu zarzutów. Psiak przeżył. Obecnie jest w coraz lepszym stanie. Na szczęście wygląda na to, że się „wyliże się z ran”. Ale zwyrodnialec, który się tego dopuścił powinien ponieść karę, bo zagraża nie tylko zwierzętom.

Beata Strzałka

foto: archiwum STOnZ

05-06-2015

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)