To miała być podróż życia. Mieszkanka Bykowiec na granicy potraktowana jak przestępca
SANOK / PODKARPACIE. Pani Józefa, mieszkanka Bykowiec, w lipcu wybrała się na pielgrzymkę do Medjugorje. Jednak zamiast przeżyć ją w ciszy i skupieniu, doznała wstrząsu psychicznego. Na granicy chorwacko-bośniackiej została zatrzymana. Zabrano jej dowód osobisty, a wypuszczono dopiero, gdy zapłaciła karę 156 euro.
Dorota Mękarska
Na pielgrzymkę mieszkanka Bykowiec pojechała razem z mężem Tadeuszem. Pielgrzymi wyruszyli w podróż 13 lipca. W dniu 14 lipca przekraczali granicę chorwacko-bośniacką.
– Miałam ze sobą dowód osobisty i paszport. Ponieważ w autokarze zbierano dowody, ja również oddałam dowód do kontroli – relacjonuje pani Józefa.
Jakie tajne dane zakodowano w dowodzie mieszkanki Bykowiec?
Ku jej olbrzymiemu zaskoczeniu dowód osobisty wywołał poruszenie wśród bośniackich strażników granicznych. Ich przyczyną były informacje, które obok danych jawnych, zakodowane są na dowodzie w tajny sposób.
– Przyszedł nasz przewodnik i powiedział, że jest problem. Zostałam poinformowana, że osoba, która się posługuje tym dowodem jest poszukiwana przez Interpol – tłumaczy kobieta.
Mieszkanka Bykowiec feralny dowód osobisty odebrała 9 lat temu w Urzędzie Gminy w Sanoku. W tym czasie nie wyjeżdżała za granicę. Nie doszło również do kradzieży dokumentu, zguby, czy chwilowego jego przywłaszczenia. Dowód miał stracić ważność za rok.
– Tłumaczono mi, że dowód mógł być skradziony i wykorzystany, ale przecież to jest niemożliwe – utrzymuje pani Józefa.
Na granicy zatrzymano cały autokar
Sytuacja na granicy stała się bardzo nerwowa. Bośniaccy funkcjonariusze graniczni wezwali policję. Autokar, którym jechali polscy pielgrzymi, został zatrzymany.
– Ksiądz, który prowadził naszą pielgrzymkę poprosił o kontakt z polską ambasadą, ale powiedziano mu, że jest to niemożliwe. Zabrano mi dowód i wystawiono tymczasowy dokument tożsamości. Naliczono również karę 156 euro. Nie miałam wyjścia. Musiałam ją zapłacić. Na szczęście miałam przy sobie taka kwotę, bo w przeciwnym razie nie wiem, co by się stało. Dopiero po uiszczeniu tej kwoty mogliśmy pojechać dalej. Dotarliśmy szczęśliwe do Medjugorje, ale wciąż nie mogłam otrząsnąć się z szoku – mówi pani Józefa.
W powrotnej drodze mieszkanka Bykowiec posługiwała się paszportem. Ten dokument nie wzbudził już żadnych kontrowersji na granicy bośniacko-chorwackiej.
Nie poczuwam się do żadnej winy
Po powrocie do domu udała się do do Urzędu Gminy w Sanoku, gdyż organem wydającym dowód osobisty jest w tym przypadku wójt gminy Sanok. Tam jednak jej sprawa ugrzęzła.
– Przez tydzień nic nie zrobiono. Nadal nie wiem, dlaczego zostałam zatrzymana, co stało się z moim dowodem osobistym i dlaczego zapłaciłam 156 euro kary. To są dla mnie duże pieniądze. Tyle wynosi moja emerytura. Chciałabym te pieniądze odzyskać, gdyż nie poczuwam się do żadnej winy – podkreśla kobieta.
Czy na granicy doszło do oszustwa?
Zainteresowaliśmy przypadkiem mieszkanki Bykowiec Departament Konsularny Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie, który ma wyjaśnić tę sytuację. Departament skontaktuje się z konsulatem RP w Sarajewie, który wystąpi do odpowiednich służb Bośni i Hercegowiny w tej sprawie.
Niewykluczone jednak, że na chorwacko-bośniackiej granicy doszło do wyłudzenia pieniędzy, gdyż departament do tej pory nie zetknął się z takim przypadkiem. Podejrzenie oszustwa wzbudza uniemożliwienie kontaktu z polskimi służbami dyplomatycznymi, a także zwolnienie osoby, jakoby poszukiwanej przez Interpol.
foto: sxc.hu
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz