Muszę sprowadzić ciało męża do Polski
SANOK / PODKARPACIE. Mąż Katarzyny Rysz miał zaledwie 40 lat, gdy niespodziewanie dotknęła go ręka śmierci. Zmarł na obczyźnie, w Anglii, gdzie zarabiał na kawałek chleba. Nie dorobił się żadnego majątku, gdyż wszystkie pieniądze szły na utrzymanie żony i dzieci w Polsce. Dzisiaj wdowa nie ma pieniędzy, by sprowadzić jego ciało do rodzinnego kraju.
Dorota Mękarska
Mariusz od 3 lat pracował w Anglii. Remontował mieszkania. W ostatnim czasie nie mógł znaleźć zatrudnienia, więc z pomocą dla rodziny mieszkającej w Sanoku było krucho. Przed śmiercią „zaczepił” się jednak w brygadzie złożonej z Polaków. Jego pracodawcą był również obywatel polski. Niestety, wkrótce doszło do dramatu.
– Wiadomość o śmierci męża otrzymałam w zeszłym tygodniu. Mąż zmarł z 10 na 11 marca – mówi Katarzyna Rysz. – Poinformował mnie o tym pracodawca, który przekazał mi również informację, w jakiej miejscowości znaleziono ciało.
Ta informacja była sprzeczna z doniesieniem kolegi z brygady, który przekazał wdowie wieść, że ciało męża znaleziono w zupełnie innej miejscowości, w mieszkaniu, które wynajmował.
Te informacje nie na wiele się jej przydały, gdyż ciało zostało zabrane przez koronera, czyli urzędnika, który prowadzi śledztwo w sprawie nagłego zgonu. Od tej pory nie było wiadomo, gdzie się znajduje.
Gdzie jest ciało mojego męża?
– Do czwartku nie byłam w stanie ustalić miejsca, gdzie zabrano zwłoki – relacjonuje kobieta. Zadzwoniłam, więc do pracodawcy. Ten stwierdził, że nie życzy sobie, bym nękała go telefonami, i że jak coś ustali, to się odezwie. Tak się jednak nie stało.
Zdesperowana kobieta zwróciła się, więc do polskiej ambasady w Wielkiej Brytanii. Bez skutku. Nie otrzymała tam żadnej pomocy. – Kazali mi wynająć firmę pogrzebową, najlepiej międzynarodową, która ustali miejsce, gdzie znajdują się zwłoki – dodaje sanoczanka. – Zaznaczyli jednak, że nie mogą mi żadnej firmy polecić.
Dzwoniła też do ambasady brytyjskiej w Polsce. I po konsulatach. Z takim samym efektem.
Wtedy pani Katarzyna pomyślała o sanockiej policji.
– Zadzwoniłam do dyżurnego w Komendzie Powiatowej Policji w Sanoku. Gdy mu zrelacjonowałam, dość chaotycznie, o co chodzi, kazał mi przyjechać na komendę. To było w piątek.
Tylko policjancie podeszli do mnie jak ludzie
Sprawą pani Katarzyny zajęli się dwaj policjanci: st. asp. Łukasz Kopczak i mł. asp. Adrian Wanielista.
– Dopiero oni podeszli do mnie jak ludzie. Spisali wszystkie dane i swoimi kanałami zaczęli zbierać informacje. Dzięki pomocy policji w sobotę dowiedziałam się już z całą pewnością, że to mój mąż nie żyje, gdyż ciągle jeszcze łudziłam się, że chodzi o kogoś innego. Otrzymałam również adres prosektorium, do którego przewieziono jego ciało – mówi kobieta. – Nie wiem jednak do dzisiaj, co było przyczyną śmierci. Z tego co się dowiedziałam, na polecenie koronera miała być wykonana sekcja zwłok.
Z uwagi na nieznajomość języka angielskiego pani Katarzyna miała ograniczone możliwości kontaktu z prosektorium, jednakże dzięki pośrednictwu firm pogrzebowych uzyskała informację, że dopiero po 21 marca b.r. koroner może wydać ciało.
Hurtem byłoby taniej
Tu jednak narodził się największy problem dla rodziny zmarłego. – Dzwoniłam do firm pogrzebowych w całej Polsce i wszędzie koszt transportu zwłok z Anglii ustalono mi między 8,5 tys. zł, a 9 tys. zł. W jednym przypadku przedstawiciel ogólnopolskiej firmy stwierdził, że to jest cena za zwłoki transportowane pojedynczo. Przy transporcie dwóch ciał cena może spać do 7 tys. zł, a jak trzech to do 6 tys. zł. To mną wstrząsnęło, bo mówili, jak o sardynkach, ale nawet nie miałam siły płakać – mówi wdowa.
Rodziny zmarłego nie stać na sprowadzenie zwłok do Polski. – Jestem bezrobotna. Wychowuję troje dzieci w wieku 13, 10 i 3 lat. Utrzymuję się z pomocy społecznej. Rodzina męża, ani moi rodzice też nie dysponują taką kwotą, bo są niezamożni – podkreśla pani Katarzyna.
Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sanoku potwierdzają ciężką sytuację życiową kobiety i jej dzieci.
– Nie wiem, jak, nie wiem, za co, ale stanę na głowie, by sprowadzić ciało męża do Polski, żeby tu go pochować, bo inaczej pochowają go tam, jak jakiegoś NN – mówi zdesperowana kobieta.
Osoby, które chciałyby pomóc sanoczance w sprowadzeniu zwłok męża do kraju, proszone są o kontakt pod adresem mailowym: k.rysz@onet.pl.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz