REKLAMA

Długa zima jest droga. Pieniądze „rozpływają” się, jak śnieg

SANOK / PODKARPACIE. Przedłużająca się zima odbija się na naszych finansach. Pieniądze uciekają nam przez komin, a w samorządach rozpływają się wraz z padającym na drogi śniegiem. Czy zima wydrenuje kieszenie obywatelom i odbije się na kondycji finansowej samorządów?

Dorota Mękarska

Klienci kupują węgiel na worki
– Kupiłam już 3 tony węgla. Zwykle to wystarczało do kwietnia, gdy w piecu paliło się już sporadycznie. Teraz wygląda na to, że będę musiała kupić więcej opału. Słyszałam, że można kupować węgiel na worki.  Pewnie też tak zrobię, bo nie mam już pieniędzy na zakup kolejnej tony – narzeka starsza kobieta, która wraz z mężem zajmuje połowę domu jednorodzinnego pod Sanokiem. W drugiem części budynku mieszka syn, synowa i dwójka ich dzieci.  Mężczyzna właśnie stracił pracę, jego żona jest bezrobotna. Starsi państwo pomagają młodym jak mogą. „Sponsorują” ciepło całej rodzinie, ale koszty ogrzewania zaczynają już przekraczać ich możliwości finansowe.

Na składach opału widać, że klienci liczą się z każdym groszem,  bo przedłużająca się zima zmusiła ich do nadprogramowych zakupów.
– Od 2 tygodni na składzie panuje zwiększony ruch, ale teraz klienci kupują maksymalnie po pół tony węgla. Ludzie biorą opał nie tylko na worki, ale nawet na reklamówki – mówi Przemysław Koczera ze Składu Opału „Urban” w Sanoku. – Niektórzy przyjeżdżają dzień w dzień. Dziwimy się temu, ale widać klienci za każdym razem łudzą się, że to już ostatni worek.

Do worka wchodzi około 60 kg węgla. Przy bardzo oszczędnym ogrzewaniu, przy równoczesnym wykorzystaniu drewna, może to starczyć na 2 – 3 dni.
Tak samo ostrożnie jak węgiel kupowane jest na składzie drewno.  Wcale do rzadkości nie należą klienci, który kupują 0,25 kubika drewna za 40 zł.
– W lutym ludzie cieszyli się, że tegoroczna zima w stosunku do zeszłego roku  jest łagodna. Z rozmów z klientami wynika jednak, że już w tym czasie spalili tyle opału, co za całą zeszłą zimę. Niestety, naszym klientom kupno węgla jeszcze na ten sezon zbiegnie się z kupnem na sezon przyszły, gdyż zakupy na następną zimę rozpoczynają się już w marcu i trwają do maja, z uwagi na najkorzystniejszą w tym okresie cenę węgla. Najdrożej jest w grudniu – tłumaczy pan Przemysław.

Spółdzielnie nie prognozują wzrostu zużycia ciepła
Wysokich koszty ogrzewania obawiają się nie tylko właściciele domów jednorodzinnych, ale również lokatorzy budynków spółdzielczych. Jednak w Sanockiej Spółdzielni Mieszkaniowej jak na razie nie jest prognozowany wzrost kosztów ogrzewania, z uwagi na fakt, że zima choć długa,  była łagodna. Zanotowane temperatury były znacznie niższe niż np. w zeszłym roku, kiedy to dopadły nas arktyczne mrozy. Według pracowników spółdzielni  doszło jedynie do przesunięcie w czasie okresu chłodów.

Jak informuje Jerzy Kulczycki, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Autosan, prognozy dotyczące zużycia ciepła na koniec marca są na tym samym poziomie, co w analogicznym okresie roku ubiegłego.
Ostateczne podliczenie nastąpi po zakończeniu sezonu grzewczego.
– Gdybyśmy   zanotowali zużycie  na poziomie z zeszłego roku bylibyśmy bardzo radzi – dodaje pan prezes.
Oznacza to, że nie można jednak wykluczyć wzrostu kosztów ogrzewania.  O ile? To zależy od kapryśnej pogody, która wcale nie ma ochoty nam „odpuścić”.

Pieniędzy wydanych w zimie może zabraknąć w lecie
Koszty zimowego utrzymania ulic miejskich w Sanoku jeszcze nie zostały do końca podliczone, tym bardziej, że zima, jak zapowiadają meteorolodzy, jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
– Koszty na pewno będą większe niż się spodziewaliśmy, bo zima uległa wydłużeniu. W tamtym roku np. w marcu nie było już opadów śniegu, a tym roku  akurat w tym miesiącu mieliśmy ze śniegiem trochę problemów – podkreśla Jacek Gomułka, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej, Ochrony Środowiska i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Sanoku.

W tegorocznym budżecie na  utrzymanie czystości w mieście, w tym na zimowe utrzymanie dróg,  zagwarantowano ponad 5 mln zł, jednakże w tej kwocie 3,5 mln zł przeznaczono na usuwanie odpadów. To oznacza, że jeśli koszty zimowego utrzymania dróg będą rosnąć zabraknie pieniędzy np. na zamiatanie ulic w lecie.
– W stosunku do  wschodnich rejonów Polski, czy północy kraj, to i tak pogoda nas oszczędziła, gdyż tam ciągle pada śnieg. U nas są opady deszczu ze śniegiem. Nie oznacza to jednak, że nie mamy kosztów. Drogi są śliskie i trzeba je posypywać, a to kosztuje – dodaje naczelnik Gomułka.

Na zimowe utrzymanie dróg powiatowych zabezpieczono w budżecie kwotę 800 tys. zł. Jak informuje  Kazimierz Dwornik, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Sanoku z tej kwoty wydano już blisko 90 procent.
– Jak wrócą opadły śniegu, a takie są zapowiadane na najbliższy weekend, to jeszcze sobie poradzimy – podkreśla dyrektor PZD.

Przyroda nadrobi zaległości?
Przedłużająca się zima popsuła zacznie szyki rolnikom. Z reguły do końca marca było już po wiosennych zasiewach. Dzisiaj o wyjściu w pole można tylko pomarzyć. Opóźnieniu może mieć wpływ na wielkość plonów, a to z kolei może uderzyć nas po kieszeni.
– Termin siewów jest opóźniony – przyznaje Władysława Stryjak, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Sanoku.
– Nie mniej jednak, jeśli do połowy kwietnia rolnicy uporają się z siewem, to przyroda powinna te zaległości nadrobić.

04-04-2013

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)