REKLAMA

95 lat temu rodziła się Polska

Jesień 1918 roku była okresem w którym zmierzał do zakończenia długi proces odzyskiwania przez Polskę niepodległości, bo odzyskanie niepodległości nie przyszło nagle – było wynikiem różnorakich działań podejmowanych na przestrzeni kilkudziesięciu lat niewoli. Różne drogi prowadziły do odzyskania wolności. Jedną z nich szli powstańcy, pragnący niepodległość wywalczyć zbrojnie, inną drogę wybrali ci, którzy obrali metody pokojowe, propagując wytężoną pracę oświatową i uświadamiającą w ramach niewielkich praw i swobód przyznanych przez zaborców.

Jednak jednych i drugich łączył jeden cel – niepodległa Polska.
Jesienią 1918 r. zaczęły być widoczne efekty zarówno wieloletniej pracy, głównie dyplomatycznej, Romana Dmowskiego i jego współpracowników, jak i „roboty wojskowej” polskich legionistów z Józefem Piłsudskim na czele. Jednak przed Polakami była jeszcze długa droga do stworzenia jednolitego państwa w bezpiecznych granicach. Stosunkowo najłatwiej przejęcie władzy od zaborców przebiegało w zaborze austriackim – Galicji. Jednak w jej wschodniej części, pojawił się inny problem – Ukraińcy i ich aspiracje niepodległościowe, umiejętnie podsycane przez Austriaków i Niemców. Tu wojna dla Polaków, w tym i dla sanoczan, nie zakończyła się w 1918 r., a wręcz przeciwnie  – dopiero się rozpoczęła.
W naszym mieście tamte listopadowe dni przebiegały podobnie, jak w innych galicyjskich miastach. W zaborze austriackim już od 1867 r. Polacy mieli możliwość organizowania się w różnego rodzaju związkach, nawet paramilitarnych, powstających za przyzwoleniem i pod nadzorem Austriaków. To właśnie członkowie „Drużyn Strzeleckich”, „Drużyn Bartoszowych”, Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, sanoccy harcerze, a także byli oficerowie armii austro-węgierskiej odegrali najważniejszą rolę w przejmowaniu władzy od Austriaków i stanowili zaczątek późniejszych władz administracyjnych i dowódców Wojska Polskiego.
W Sanoku przejęcie władzy od Austriaków przebiegło bez większych problemów, tym bardziej że stacjonujący w mieście żołnierze armii austro-węgierskiej – w przeważającej części pochodzący z różnych krajów monarchii (głównie z Czech) – nie mieli ochoty stawiać oporu i również myśleli już o powrocie do swoich domów.
1 listopada 1918 r. grupa sanoczan na czele z burmistrzem Pawłem Biedką, Wojciechem Ślączką, Feliksem Gielą, Adamem Pytlem, Marianem Szajną, Karolem Zaleskim oraz kpt. Antonim Kurkiem i kpt. Franciszkiem Stokiem – byłym zawodowym oficerem c.k. armii, przejęła władzę z rąk austriackich. Równocześnie z budynku TG „Sokół” na ulice miasta wyszły uzbrojone patrole, zajmując strategiczne budynki m.in. koszary przy ul. Mickiewicza (obecnie PWSZ) i Jana III Sobieskiego (obecnie „Ekonomik”) oraz koszary w Olchowcach. Panował powszechny entuzjazm. Tak tamte chwile opisuje Józef Stachowicz – wtedy uczeń sanockiego gimnazjum:

Ogromny tłum zebrał się przed gmachem starostwa, skąd zrzucono na bruk kamiennego dwugłowego orła, zawieszono flagę polską, a wkrótce nie tylko koszary, ale prawie wszystkie budynki prywatne i państwowe ozdobione były tym znakiem narodowym. Tłum od godziny 9 do 13 stał w miejscu i śpiewał pieśni narodowe, płacząc z radości, wzruszenie bowiem było powszechne.

W tym samym czasie w niedalekim Lwowie i na obszarze Małopolski Wschodniej zaczęły rozgrywać się dramatyczne wydarzenia. 1 listopada Austriacy przekazali Ukraińcom bogato zaopatrzone magazyny wojskowe, a nowo powstała Ukraińska Rada Ludowa proklamowała we Lwowie niepodległość Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej, która posiadała swoją armię liczącą kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Ziemia sanocka, a przynajmniej jej południowo-wschodnia część również miała wchodzić w skład przyszłego państwa ukraińskiego. Wobec niebezpieczeństwa ukraińskiego, w Sanoku gromadzili się ochotnicy z których wkrótce utworzono 3. Batalion Strzelców Sanockich pod dowództwem wspomnianego kpt. Franciszka Stoka. Batalion szybko rósł w siłę, a jego trzon stanowili: harcerze, uczniowie gimnazjum i powracający z wojny Polacy – byli żołnierze c.k. armii. W obronie Lwowa, Przemyśla i zajętych przez Ukraińców terenów rozpoczęła się wojna polsko-ukraińska toczona nawet przy użyciu, jeszcze prymitywnych, pociągów pancernych „Kozak” i „Gromobój” wykonanych siłami sanockich harcerzy, robotników z Fabryki Maszyn i Wagonów oraz kolejarzy z Zagórza. Walki z Ukraińcami rozgorzały w okolicach Zagórza, Ustrzyk Dolnych, Baligrodu, Krościenka oraz Komańczy. Tak starcie pod Komańczą wspominał jeden z sanockich żołnierzy-ochotników:

Wreszcie godzina 7.30 rano – przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności podchodzimy pod samą Komańczę. Tu wita nas salwa karabinowa. Straż przednia rozsypuje się w tyralierę i ostrzeliwuje się. Po oddaniu kilkudziesięciu strzałów zaczynają Ukraińcy uciekać, zostawiając rannych. Rozlega się jęk, który przygnębia wszystkich. Posuwając się naprzód wzdłuż drogi, dochodzimy do stacji, gdzie uwalniamy Polaków internowanych przez Ukraińców. Od nich dowiadujemy się, że „prezydent tutejszej rzeczypospolitej ukraińskiej, niejaki Kir, uciekł przed chwilą. Złapać go jednak nie zdołano.

Wojna z Ukraińcami zakończyła się odbiciem zajętych przez nich obszarów ziem sanockiej, która znowu stała się integralną częścią odrodzonej Rzeczypospolitej. Zakończenie walk z Ukraińcami nie zlikwidowało niebezpieczeństwa grożącego nam ze wschodu. Już wkrótce Polsce zagroził jeszcze bardziej niebezpieczny wróg  – bolszewicka Armia Czerwona.

W tych dniach wspomnijmy tych wszystkich, którzy odbudowywali niepodległość również w naszym mieście. Robili to zarówno z karabinem w ręku, jak i działając pokojowo.

Andrzej Romaniak

Klepsydra kolportowana w Sanoku jesienią 1918 r.

Budynek TG „Sokół”

Oni walczyli o Polskę. Polscy żołnierze z lat 1918-1919 wśród nich sanoczanie. Od lewej: 1. Jakub Zaleski, 4. Juliusz Zaleski.


Sanoczanin Wiktor Borczyk z synkiem na pociągu pancernym. Wojna polsko-ukraińska 1918-1919.

10-11-2013

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)